Początki Warsaw Montessori Family
20 lat temu
Stoję w przedszkolnej piwnicy z łopatą, ubrana w stare wytarte jeansy, zieloną podkoszulkę i robocze tenisówki. Muszę wykopać jakieś pół metra w dół, a potem odczyścić tę cegłę na ścianie szczotką drucianą. Nareszcie będziemy mieli biuro Casa dei Bambini! Po całym dniu pracy z dziećmi albo o świcie sama będę mogła prowadzić finanse, księgowość, dział prawny, odpowiadać na e-maile rodziców prospektywnych i telefony zainteresowanych dziennikarzy. Stąd nawiążę współpracę z wieloma placówkami Montessori na całym świecie i rozwijać będę dział dziś zwany w Warsaw Montessori Family – Support Services and Interventions.
Na zdjęciu jestem szczęśliwa i uśmiechnięta – lubię to co robię. Pracuję z dziećmi i tworzę. Cieszę się, że system Montessori działa, że dzieci są samodzielne, uśmiechnięte, że chłoną angielski. Jestem dumna z projektu biura piwnicznego i przedszkola autorstwa mojego kolegi Mateusza Baumillera. Przedszkole znajduje się w centrum Warszawy, przy Łazienkach Królewskich.
Pierwszą grupę przedszkolną otrzymałam „w prezencie”. Byłam na trzecim roku studiów prawniczych i na utrzymanie oraz życie studenckie zarabiałam pracując w anglojęzycznym przedszkolu Montessori dla dzieci ekspatów u boku Marianne Bardet, Szwedki, żony francuskiego dyplomaty, nauczycielki Montessori. To Marianne zaraziła mnie filozofią Montessori.
Kochałam dzieci, pokochałam też podejście Dr Marii Montessori i jej metody pracy z dziećmi.
Dobrze mi szło. Właścicielka przedszkola, Karina Vreeswijk Elenbaas, żona dyrektora w Heineken, zaproponowała mi przejęcie firmy po tym, jak Marianne wyjechała z mężem na placówkę do innego kraju, a ona sama szykowała się do powrotu z rodziną do Holandii.
Jako niespełna dwudziestoparoletnia dziewczyna stałam się współwłaścicielką spółki z udziałem zagranicznym, a kiedy skończyłam studia prawnicze, wyjechałam do Dublina zdobyć swój pierwszy dyplom Montessori.
I stoję tu z łopatą, kopiąc swoje pierwsze biuro, szczęśliwa, spełniona, pełna pomysłów, planów i nadziei na rozwój kolejnych etapów edukacji Montessori zgodnie z tzw. Four Planes of Development (Ages: 0-3-6, 6-9-12, 12-15-18).
Stoję tam te 20 lat temu i nie mam pojęcia, że przez następne lata „będę na budowie” tworząc nowe placówki, że za 20 lat zrealizuję swoje marzenia otwierając jednocześnie pierwszy i ostatni etap edukacji Montessori: Nido, dla niemowląt od drugiego miesiąca życia i ich rodziców oraz Warsaw Montessori High School z maturą IB. I nie mam wtedy pojęcia, jak szybko to pójdzie i jak wielu cudownych ludzi poznam na swojej drodze budowania Warsaw Montessori Family.
Kocham budować, do dziś buduję, remontuję i adaptuję stare budynki, bo to domy z duszą, które wymagają totalnej przebudowy, żeby spełnić warunki do edukacji w systemie Montessori. Nigdy nie myślę o tym, co może nie wypalić. Jestem optymistką i planuję tak, żeby było dobrze. Ciężko pracowałam i pracuję. Pamiętam, jak kiedyś wysłałam e-mail do rodziców około godz. 21.30, a jeden z ojców odpisał: „Czas do domu, Pani Małgosiu, jutro jak zwykle od 7.30 będzie się Pani zajmowała naszymi dziećmi – pora odpocząć”.
Po czterdziestce nie mam już tyle sił co ta dwudziestoparolatka w podkoszulce, ale szybki rozwój nauczył mnie delegowania obowiązków, a życie – dobrej kontroli. I chyba mam szczęście, a może umiejętność w doborze współpracowników, wspaniałych ludzi, dla których dobro dzieci jest wartością nadrzędną. Założyłam Casa dei Bambini z przypadku i z miłości do dzieci i była to najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć w życiu.
Małgosia Tarnowska